Kilka lat temu pracowałam w innej firmie. W zupełnie innej branży. Wtedy to ja chyba nawet nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak druk 3d (ignorantka, nie?:)) I jak tak sobie pracowałam od 8 do 16, od poniedziałku do piątku to pomyślałam sobie, że moja kumpela to ma extra. Może pracować w domu. Home office, czad! Ja musiałam codziennie siedzieć w biurze. I choć lubiłam i to biuro i ludzi z którymi przyszło mi pracować to marzyło mi się takie home office. Wyobrażałam to sobie tak. Wstaję rano czyli tak około 7:45.. No dobra wstaję o 8:00, świeci piękne słońce, promienie wpadają do pokoju i sprawiają, że chce się żyć i pracować. Siadam sobie w szlafroku z kawusią w wielkim kubku na wygodnej kanapie, odpalam laptopa i przystępuję do pracy. A! włączam jeszcze ulubione radio żeby muzyka umilała mi życie.(widzicie to? :)) Czasami odbieram telefon. Ale praca jest bez pośpiechu, bez stresu, na pełnym luzie.. Nikogo nie obchodzi, czy swoje obowiązki wykonam do godziny 16 czy 18 czy może o 14 będę już po 2 zabiegach SPA na twarz. Ważne, że wszystko jest zrobione zgodnie z wytycznymi. Taaaaaak.. Tak to sobie właśnie wyobrażałam. Blondynka, mówię Wam 🙂
I dokładnie rok temu ktoś zarządził, że wszyscy mamy, w miarę możliwości oczywiście, pracować z domu. Ogólnokrajowy, żeby nie powiedzieć, ogólnoświatowy lockdown! Jaka ja byłam wówczas szczęśliwa. I znowu wizja! Nareszcie będę mogła skorzystać z tego przywileju i pracować w domu. Cudownie! A! I Ukochany też ma siedzieć na du.. w każdym razie też ma w domu pracować więc od razu oczami wyobraźni widziałam, że i on i ja, szczęśliwi pracujemy w domu! Ja w szlafroku na kanapie, skąpana w promieniach słońca. Ukochany przy biurku (facet nie potrafi pracować na laptopach, musi mieć komputer stacjonarny..) W tle delikatny jazz.. W swoich wizjach nie zapomniałam o wówczas około półrocznym synku. On się grzecznie sam zajmował sobą. TAK!! Przesypiał całe noce. Wstawał o 7:30, zjadał śniadanie nie brudząc przy tym ani siebie, ani mnie ani wszystkiego co było w promieniu kilometra od niego! Do południa grzecznie i cichutko bawi się u siebie na macie.. Około południa przychodzi po niego moja mama, zabiera go na spacer, ja albo mąż podszykowujemy obiad.. Nie łapcie się za głowę, nie myślcie, że jestem szalona. Ja naprawdę tak to widziałam. Przez krótką, bardzo krótką chwilę nawet w to wierzyłam.. Sielanka 🙂
Dwa dni deszczu i jakieś dwadzieścia awantur z Ukochanym później już widziałam, że moje wizje, marzenia to jakieś urojenia! Bzdura! Tak się nie da! NO WAY! Nie w naszym domu. Nie z naszymi temperamentami (i mam tu też na myśli temperament mojego wówczas bardzo małego dziecka). Okazuje się, że ja kompletnie nie umiem się skupić w domu. Niezależnie od tego, czy dzieckiem ktoś się zajmuje czy nie, czy obiad jest ugotowany czy nie, czy jest cisza czy hałas. Ja nie umiem pracować w domu.. Koncentracja: 0, mobilizacja 0, chęci -10!! Nie, home office to nie jest czad.
I jak tak sobie czytacie o moich wizjach i urojeniach to pewnie zastanawiacie się co ma piernik do wiatraka tzn. co ma home office do mojej pasji do druku 3D..
Otóż.. Generalnie to niewiele Ale jednak coś! A tym czymś jest możliwość grzebania 🙂
Będąc w domu, zajmując się drukiem 3D mam możliwość grzebania. Mogę dużo grzebać w Internecie. Szukać projektów, nowych rozwiązań, artykułów, filmików. Mogę grzebać w programie do projektowania i przede wszystkim mogę grzebać przy drukarce! Choć to ostanie to akurat jest najrzadziej wykorzystywany przeze mnie sposób na grzebanie. Ale możliwość mam? MAM 🙂
Nie wiedziałam tego. Teraz to jest dla mnie oczywista oczywistość ale z rozmów z innymi lajkonikami, takimi jak niegdyś ja, wnioskuję, że mało kto wie, że drukarka 3D to sprzęt z niekończącymi się możliwościami! Możliwościami grzebania, dłubania, przerabiania, dodawania, przekładania, ulepszania i zmieniania! Kiedyś myślałam, że drukarka 3D, jak każdy w zasadzie sprzęt, to całość. Że nie mogę tego rozkręcić żeby coś dodać bo zepsuję i będzie do wyrzucenia. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie bierze śrubokrętu i nie rozkręca obudowy drukarki! A jednak! Widocznie stwierdzono, że użytkownicy drukarek 3D zdrowych zmysłów nie posiadają i dano im możliwość grzebania!
Drukarka 3D to sprzęt niezwykły. Sprzęt, który pozwala się zmieniać każdemu. Nie trzeba być inżynierem, pracownikiem produkcji czy mechanikiem aby móc go zmieniać, ulepszać, powiedziałabym wręcz personalizować. Oczywiście, producenci nie pozwolą nam na pełne zmodyfikowanie drukarki ale danie możliwości małych przeróbek to wspaniały pomysł. Są przecież takie drukarki, które trzeba złożyć samemu. To nie jest prosta sprawa (oj, wymaga to cierpliwości, wierzcie mi..) Ale samodzielne złożenie sprzętu daje wielką satysfakcję. Można nawet samemu zbudować drukarkę 3D! Kalibracja, wymiana dysz.. No jest co robić.
Takie grzebanie pozwala się zrelaksować, odstresować, wyłączyć i skupić na zupełnie czymś innym niż niedokończona praca. Polecam serdecznie! Już samo grzebanie w Internecie i szukanie nowinek i podpowiedzi daje satysfakcję. Dobrze, że społeczność miłośników druku 3D tak chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami na forach. To jest naprawdę fajna sprawa!
A teraz proszę chwalić się! Kto zbudował drukarkę 3D samodzielnie od podstaw? Kto kupił drukarkę do samodzielnego montażu i to zrobił? A kto jest złotą rączką, grzebaczem dłubaczem 🙂 i nieco zmienił swoją drukarkę? Dajcie znać!
Tymczasem pozdrawiam Was ciepło. Muszę wracać do pracy. I nie.. Nie mam na sobie miękkiego szlafroka, słońce nie wpada promieniami do pokoju, dziecko nie zajmuje się sobą samo.. Urojenia minęły. Znowu mocno stąpam po ziemi.
P.S.
A jak się Wam coś popsuje w drukarce to polecam nasz serwis! Nie martwcie się. Nie wszyscy muszą samemu umieć naprawiać i kombinować przy drukarce. Nie każdy musi lubić grzebać 🙂
Polecamy się 🙂
#serwisdrukarek3d #drukarki3d #3sklepdrukarki3d #blondynka